Dla mnie w ogóle jest jakąś kompletną abstrakcją, że nazwa dokonuje jakichkolwiek zmian w rekordach DNS bez wiedzy i zgody właściciela domeny. Nie mówiąc już o generowaniu klucza prywatnego, który powinien być jedynie do dyspozycji właściciela domeny. A gdzie ten klucz jest fizycznie umieszczony? Kto ma do tego dostęp? Te wszystkie certyfikaty powinny być hurtem unieważnione jak swojego czasu w przypadku wybryku Trustico: https://www.zdnet.com/article/trustico-compromises-own-customers-https-private-keys-in-spat-with-partner/ https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/jaka-piekna-katastrofa-czyli-czego-nie-robic-z-certyfikatami-ssl/